piątek, 19 października 2012

Kupowanie motocykli...


Do Santiago dotarliśmy we wtorkowy wieczór. Na szczęście nasz Host mieszka w samym centrum, więc nie mieliśmy większych problemów z dotarciem na miejsce. Ciepła herbata, prysznic i spać.
Następnego dnia rano tuż po otwarciu urzędu załatwiliśmy podstawową i niezbędną rzecz do zakupu motocykla - numer RUT. Odpowiednik polskiego NIPu. Poszło gładko. Paszport, adres pobytu, 2 podpisy i jest. Możemy ruszyć na poszukiwania motocykli.
Trzy lata temu jednoślad w Chile kupował i rejestrował pewien Niemiec i bardzo klarownie w języku language opisał całą procedurę na swoim blogu. Niezmiernie nam to ułatwia życie. Wskazał także miejsca, gdzie jest najwięcej salonów i komisów.
Pierwsze kroki kierujemy na calle Lira, gdzie można znaleźć pojedyncze sztuki marek powszechnie nam znanych - Suzuki, Honda, Yamaha. Przeważają jednak salony z chińskimi kopiami w/w - znaleźliśmy tam takie marki jak: Euromot, Takasaki, Kinlon, Motomel i inne. Po wnikliwej internetowej analizie postanowiliśmy jednak nie kupować chińszczyzny, która, co trzeba przyznać, łudząco była podobna do oryginałów. Na pierwszy rzut oka, nieyzbyt wprawnego i obeznanego w temacie, bądź co bądź.

Drugi cel - dzielnica oddalona od centrum miasta o jakieś 40 minut. Wsiadamy w metro, 3 km z buta i dotarliśmy do salonu Yamahy.
Konsultacje, pertraktacje, zniżki studenckie, na miesiąc miodowy dla nowożeńców i na wszystko inne, co nam przyszło do głowy. Niechętnie i nieszybko, ale w końcu zbiliśmy katalogową cene o 10% !!!
Grychy doświadczenie nabyte w krajach arabskich bardzo się przydało w czasie negocjacji. Co prawda nie posuneliśmy się aż do wychodzenia z salonu z obrażoną miną (jak to zywkle robiła ekipa Wanderera w Wietnamie), ale i tak swoje udało się nam osiągnąć!
Kupione! Dwie piękne Yamaha YBR 125! A do tego spora zniżka na kaski.
Czekamy teraz na homologacje. Niestety będzie gotowa najwcześniej w poniedziałek.

Nadażyła się więc okazja żeby pojechać za miasto. Tak się składa, że Santiago jest położone na wysokości 500 m n.p.m. i jest otoczone ze wszystkich stron górami, które mają do 3500 m n.p.m. Przpakowaliśmy plecaki, ograniczyliśmy bagaż do niezbędnego w górach i jutro z samego rana ruszamy do San Jose na trzydniowy treking.



5 komentarzy:

Pelikanochomik pisze...

Alez Wam to sprawnie idzie! A wiec sa motorki! Już się pewnie nie możecie doczekać. Jakby się przeciągała sprawa rejestracji, to możecie się w okolicznych winnicach zaszyć :P

Bartek pisze...

Kiedy i gdzie możemy ustawić się na oblewanie nowego zakupu (żeby się nie rozeschły:)?
Szerokiej drogi!
P.s. My jutro świętujemy urodziny Gerbera podczas koncertu p. Czarka w Lolku.

Pan Gawlik :) pisze...

Nieźle nieźle :) Sieluśka a motory potem będziecie sprzedawać tam w komisie czy do Polski je sobie przywieziecie?

Grzegorz z Koziej Górki pisze...

eeee 125cc?? Toz to dla kobiet w ciaży i dla dzieci!!! Sprzedajcie je szybko i kupcie cos normalnego - np. R1!!! aaaaale Wam zazdroszczeeeeee

małgo pisze...

łooohoooooo jak Grycha umiał się targować po wietnamsku to i po hiszpańsku umie!!! :D