wtorek, 25 czerwca 2013

Bogota - koniec najpiękniejszych 4,5 miesięcy w podróży!

Po błogim lenistwie w Salento musieliśmy w końcu zwinąć namiot i ruszyć na spotkanie ze stolicą. Z tej okazji Rafał zgolił nawet hodowaną od kilku miesięcy brodę ;)

Droga nie należała do najprostszych gdyż jest jednopasmową, załadowaną ciężarówkami serpentyną. To już nie Ekwador i dziur było dużo więcej. Z resztą napotkane na trasie 3 wypadki – w tym 2 tiry leżące na boku na środku jezdni działały na wyobraźnie i wyostrzały koncentrację. Wróciliśmy na wysokość powyżej 2'000m, wróciły więc mgły i zimny deszcz.