Jest kilka rzecz
które mnie zaskoczyły - ani pozytywnie
ani negatywnie, po prostu są inne niż się spodziewałam.
Wychodząc z
lotniska żar lejący się z nieba nie powalił nas z nóg. Tak wiem, dopiero
zaczyna się wiosna. Jednak jak człowiek czyta różne przewodniki i opisy, że
nigdzie blacha falista nie wygląda tak jak w Buenos, to gdzieś podświadomie się
nastawia na podobne doznania. A tu niespodzianka – ani blachy, ani żaru.
Słońce jest i faktycznie około 17
pokazuje, że stać je na wiele, jednak każdy podmuch wiosennego wiatru
przypomina, że to jeszcze nie to.
Niestety trzeba
też powiedzieć, że w związku z załatwianiem egzaminu na prawo jazdy zostaliśmy
wytrąceni z podróżniczej rutyny i z powrotem w tłoczeni w coś co można by
nazwać schematem dnia przypominającym te, gdy pracujemy lub studiujemy. Od środy codziennie
wstajemy rano, jemy śniadanie i idziemy
do metra. Kupujemy 4 jednorazowe bilety, wsiadamy do wagonika, wysiadamy na
ostatniej stacji, przesiadamy się w pre-metro, czyli po naszemu tramwaj J. Po trwającej niespełna 1,5 h podróży
jesteśmy na miejscu. AUTODROMO. Miejsce codziennej gimnastyki i kombinowania by
nasz niestandardowy przypadek udało się wcisnąć w regulaminowe ramy.
Tak jak Rafał
pisał w poprzednim mailu niezbędny był meldunek. Owy dokument, poświadczony przez policje, był potrzebny tylko do tego,
żeby go pokazać. Nikt go nawet nie skserował, nie zabrał, nie spisał numeru
sprawy. Czujemy więc lekki zawód, że stanęliśmy na wysokości zadania i nie
zostało to wyraźnie docenione. Trudno. Najważniejsze jest to, że biurokratyczna
machina ruszyła.
Director general obiecał nam, że jak zjawimy się z kompletem
dokumentów, to wciśnie nas do kolejki bez czekania (normalnie na termin czeka się
około 2-3 tygodni). Tak też się stało.
Rejestracja, opłata w kasie 60 peso, zdjęcie, odciski palców. Następnie badania
słuchu, wzroku, psychologiczne (hehe) i fizykalne. Kolejna opłata 45 peso i dostajemy kwitek, z
którym musimy zapisać się na kurs dla kierowców. Pani w szkole bardzo miła,
mówi, że nasz termin to poniedziałek, wtorek godz. 12:00. YYYh znów 3 dni w
plecy myślę. Szeroki uśmiech, tłumaczę, że jesteśmy w podróży poślubnej i nie chcemy
tracić czasu i… jest! Pani z
niedowierzaniem słucha mojej wypowiedzi, mruczy pod nosem że ją dyrekcja
zabije i wpisuje nas na kurs rozpoczynający się już następnego dnia!
W poniedziałek
drugi, ostatni dzień kursu (trwa 3 godziny), po którym idzie się na egzamin
teoretyczny. Na szczęście raczej nie powinniśmy mieć z nim problemów bo wygląda
on mniej więcej tak jak w Polsce – oficjalne pytania są dostępne na stronie
internetowej, tylko z korzyścią dla nas, baza zawiera 200 a nie 460 pytań.
Nawet Rafał bez znajomości hiszpańskiego jest już niemal ekspertem w
zagadnieniach z ruchu drogowego w
Buenos! J Muszę go
oficjalnie pochwalić bo pomimo, iż nigdy się tego języka nie uczył, rozumie
naprawdę dużo i coraz częściej potrafi coś tam odpowiedzieć. Podczas wszystkich
procedur jakie przeszliśmy w Autodromo
chyba tylko raz, podczas badania psychologicznego potrzebował tłumacza do
pomocy – pytania jednak dotyczyły pobytu w Argentynie, uzależnień i zdrowia
psychicznego, nie ma się więc czemu dziwić J
Potrzeba
znajomości hiszpańskiego jest jednak kolejną rzeczą która mnie zaskoczyła.
Przypuszczałam, że w Ameryce Południowej jest zgoła inaczej niż w Hiszpanii i
że dużo ludzi będzie mówiło po angielsku. Okazuje się, że jednak nie. Może
wynika to z faktu, iż wszyscy ludzie których w przeszłości poznałam z tego
kontynentu, władali angielskim dużo lepiej ode mnie.
Co do egzaminu praktycznego, wiemy, że odbywa
się on na zamkniętym placu zaaranżowanym specjalnie na jego potrzeby . Sięgając
pamięcią do zamierzchłych czasów (początków lat 90’) i mojego egzaminu na kartę
rowerową, obserwując tutejszy egzamin zza płotu, odnalazłam pewną analogię. Jest
slalom, jest górka do pokonania, zawrotka, bramki w których należy się zmieścić
i hamowanie w wyznaczonym miejscu. Mamy więc nadzieje, że jakoś się uda.
Tymczasem nastał
weekend. Autodromo nieczynne, jest więc czas na zwiedzanie!
5 komentarzy:
Yeah Mart, Ty to masz siłę przekonywania:) Brawo Grycha zdolniacha! Puedes puedes! A dzicz wam nie ucieknie, macie czas do marca. A teraz disfruta!!!
Wczoraj mieliśmy małe , spotkanie brakowało was!
sielson trzymam kciuki! (jakby co to czytam na biezaco ;)
Hej! podróż rozpoczęta! mam tylko dwa wpisy do nadrobienia, wiec mam nadzieje ze sie szybko z Wami uwine i spedze na Waszym blogu cala nasza mrozna zime..!
Powodzenia! Disfruta!
M.
dzieki, ze wpadacie od czasu do czasu!
Mam nadzieje ze nie przynudzamy za bardzo :)
Ruszamy wlasnie na poszukiwania motocykli1!
Nie ma mowy o przynudzaniu - czyta sie jednym tchem!
Zyczymy Wam powodzenia!
Kotki :) MMMMJ ;)
Prześlij komentarz