Wracając z Ameryki Południowej wróciliśmy do rzeczywistości, choć ostatecznie na 'pamiątkę' z podróży poślubnej czekaliśmy jeszcze 9 miesięcy (no może 8 z hakiem)... zaliczone!
Praca, nauka i macierzyństwo ograniczyły trochę naszą mobilność (no bo jak tu z noworodkiem wsiąść na motocykl, w dodatku bez ważnego w Polsce prawa jazdy i nie posiadając motocykla?), pseudozima 2013/2014 też nie zachęcała do innych, niż samochodowe podróży. Najlepszą okazją do przetestowania powiększonej rodziny okazała się majówka. Decyzja podjęta została spontanicznie - na spotkaniu ze znajomymi. Obliczyliśmy w głowie, że 500 km Hanka przeżyje bez większych powikłań, a i ekipa szykowała się warta wyjazdu.